Reklama

Naznaczeni Sybirem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ogrom cierpień, jakie zgotował los niewinnym ludziom, cywilom w czasie II wojny światowej, szokuje nas po dziś dzień. Wojna trwała sześć lat, jednak w sercach osób, które narażone były na represje i cierpienie z nimi związane, trwa do dzisiaj. Decyzje jednostek wpłynęły na miliony ludzi i ich rodziny. Upływający czas nie pozwolił wyzwolić się z piętna, jakie zaznaczyła na swoich ofiarach wojna.
Jednym ze stygmatów jest Sybir. Jakże trafne są zdania: „Sybir nie jest pojęciem geograficznym, ale symbolem represji caratu, a później Stalina i jego pogrobowców wobec Polski i Polaków. Dlatego więzienia, obozy, zsyłki na całym terytorium Rosji i polskie cierpienia z tym związane nazywamy «Sybirem», a jego ofiary «Sybirakami»”.
10 lutego minęła 72. rocznica pierwszej masowej deportacji ludności polskiej. Czas jakże odległy, a jednak wciąż jest w naszej pamięci, w pamięci naszych rodziców, dziadków i nas samych. O tych wydarzeniach, o tamtej historii trzeba głośno mówić. Zwłaszcza teraz, kiedy świadkowie tamtych zdarzeń jeszcze żyją, bo czas nie szczędzi nikogo, a wspomnienia nawet te najgorsze w końcu zacierają się w pamięci.
Noc, w której rodzinie Aleksandry Giryn-Moryl kazano opuścić dom, pełna była szybko przewijających się obrazów. Krzyki, krzątanina, strach, zimno. Pozwolono zabrać im kilka rzeczy. Wyrwanemu ze snu człowiekowi, zastraszonemu i mającemu przed oczami broń niewiele konkretnych rzeczy przychodzi na myśl. Na szczęście rodzice ośmioletniej Oli zabrali pierzyny, które w trakcie długiej podróży w głąb zimnego kraju okazały się być bardzo przydatne. W wagonie dla bydła, stłoczeni, spędzili sześć tygodni. Sześć długich tygodni. Dziecku ten czas w ciemności strasznie się dłużył. Do tego przygniatający strach i niepewność odbierała nadzieję. - Zostaliśmy wywiezieni w głąb tajgi. Mieliśmy w zasięgu ręki dobra, jakie niesie las. Nauczyliśmy się żyć w nowych warunkach - wspomina pani Ola. - Było przeraźliwie zimno. To jedno ze wspomnień. Cały czas odczuwało się chłód. Domy wybudowano z bali. Szpary poprzetykane były mchem. W środku było palenisko. Wciąż uważano, by nie zaprószyć ognia.
Kiedy rodzina pani Aleksandry wyjeżdżała, mama była w ciąży z szóstym dzieckiem, które urodziło się na obczyźnie. Nie przeżyło. Umarło z głodu. Mama nie miała pokarmu, nie było tam mleka. Podczas pobytu na Syberii pani Aleksandra wraz z bratem trafiła do domu dziecka. Od pewnej śmierci uratował ich Piotr Wojciechowski, nazywany przez panią Aleksandrę „Siłaczem”. W domu dziecka uczył pisać, czytać, modlitw, śpiewu i tańców narodowych.
- Dziś dzieci i młodzież nie mają takiej świadomości narodowej i religijnej. My na obczyźnie tak bardzo tęskniliśmy za krajem - mówi. - Pewnego razu, gdy byliśmy w mieście powiatowym, spotkaliśmy polskich żołnierzy. Rzucili się nam w oczy, bo nie mięli tych włochatych rosyjskich czapek, a przepiękne konfederatki. Byli piękni. Pobiegłyśmy do nich, przytuliliśmy się i powiedziałyśmy, że jesteśmy polskimi dziećmi z domu dziecka. Zaprosiliśmy ich do nas. Przyszli, a my przygotowaliśmy przedstawienie. Zaśpiewaliśmy „Rotę”, dziś dzieci nie znają jej słów, a dla nas to była namiastka Polski. Tańczyliśmy… Z poczuciem patriotyzmu jest tak, jak pisał Mickiewicz: „Ty jesteś jak zdrowie, ten tylko się dowie, kto Cię stracił…”.
- Dla nas Polska była wszystkim - mówi pani Ola. - Sybiracy tęsknili za domem. Śnili o powrocie do kraju. Wiara była dla nas ukojeniem. Modliliśmy się każdego dnia. Choć nie było wśród nas osób duchownych, my znaliśmy każdą modlitwę, a w okresie świąt własnymi siłami i środkami, jakie były dostępne, celebrowaliśmy uroczystości. Kolację wigilijną też przygotowywaliśmy. Do melodii znanych polskich kolęd układałam słowa kolęd sybirskich. Bóg był obecny w każdej czynności, w każdej myśli. Wiara czyni człowieka szlachetniejszym - opowiada.
Pani Aleksandra wdzięczna za pracę, jaką w ich wychowanie i w zaszczepienie polskości włożył Piotr Wojciechowski, po latach postanowiła poświęcić się wychowywaniu dzieci i młodzieży. Chciała spłacić dług, jaki, będąc na Sybirze, zaciągnęła u ludzi dobrego serca. Jeszcze kiedy była z rodzicami, mama często jej powtarzała, że jej ciekawości świata przypisana jest praca nauczyciela w dorosłym życiu. Los nie działa przypadkowo i dla każdego z nas ma przygotowaną misję, zadanie, które mamy wykonać.
- Dzień, w którym powiedziano nam, że wracamy, przepełniony był radością. Jakże się cieszyliśmy. Długa droga nas czekała, ale do swoich wracało się jak na skrzydłach.
Pani Aleksandra spędziła na zsyłce sześć lat i trzy miesiące. Do Polski wróciła ze swoim młodszym bratem. Później dołączyła do nich mama, z którą nie mieli kontaktu przez 18 lat, a która została uznana za zmarłą. Odtąd rozpoczął się nowy rozdział w ich życiu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trzy punkty dobra. Dlaczego warto angażować się w Szkolne Koła Caritas

2025-12-22 10:31

[ TEMATY ]

Caritas

Andrzej Sosnowski

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Wolontariat to nie tylko piękna postawa serca i szkoła odpowiedzialności – to także bardzo konkretny zysk w rekrutacji. Uczeń, który przepracuje co najmniej 30 godzin wolontariatu i otrzyma wpis na świadectwie, zyskuje aż 3 dodatkowe punkty. To niewiele wysiłku, a ogromna wartość: dla innych i… dla własnej przyszłości. Pośród wielu czynników kształtujących dojrzałe społeczeństwo obywatelskie wolontariat zajmuje miejsce szczególne. To przestrzeń uczenia się solidarności, odpowiedzialności za drugiego człowieka, wrażliwości i współodpowiedzialności za wspólnotę. I właśnie taką rolę od lat pełnią Szkolne Koła Caritas.

Szkolne Koło Caritas to katolicka organizacja uczniowska działająca w oparciu o wolontariat. Może powstać w szkole podstawowej, średniej i — jeśli istnieje taka tradycja — w dawnych gimnazjach. Nad działalnością czuwa nauczyciel-opiekun zatwierdzony przez dyrektora szkoły w porozumieniu z dyrektorem Caritas, natomiast nad formacją duchową – asystent kościelny, najczęściej katecheta. Celem Koła nie jest tylko „robienie akcji charytatywnych”, ale formowanie postawy chrześcijańskiej miłości, uwrażliwianie na cierpienie i potrzeby innych oraz uczenie praktycznego wypełniania przykazania miłości bliźniego w codziennym życiu szkolnym.
CZYTAJ DALEJ

Papież ogłosił List apostolski o kapłanach i ich tożsamości

2025-12-22 12:17

[ TEMATY ]

kapłaństwo

Leon XIV

Karol Porwich/Niedziela

Odnowa Kościoła w dużej mierze zależy od posługi kapłańskiej - przypomina Leon XIV w ogłoszonym dziś Liście apostolskim z okazji 60-lecia soborowych dekretów o kapłaństwie i formacji kapłańskiej. Cytując św. Jana Marię Vianneya podkreśla, że „’Kapłaństwo to miłość serca Jezusowego’ . Miłość tak silna, że rozprasza chmury przyzwyczajenia, zniechęcenia i samotności, miłość całkowita, która jest nam w pełni dana w Eucharystii. Miłość eucharystyczna, miłość kapłańska”.

List apostolski nosi tytuł “Una fedeltà che genera”. Są to pierwsze słowa dokumentu, w których Papież wskazuje, że „wierność, która rodzi przyszłość, jest tym, do czego kapłani są powołani również dzisiaj”. Leon XIV zauważa, że rocznica dekretów Optatam Totius oraz Presbyterorum ordinis stanowią okazję do ponownego rozważenia tożsamości i funkcji kapłańskiej posługi w świetle tego, czego Pan dziś wymaga od Kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Bóg blisko ludzi

2025-12-22 19:26

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

W Sandomierzu można już oglądać „żywą szopkę”, która na trwałe wpisała się w świąteczny krajobraz miasta. Tradycyjnie przygotowywana jest ona przy diecezjalnym Schronisku dla Bezdomnych Mężczyzn przy ul. Trześniowskiej.

Tegoroczna inauguracja „żywej szopki” odbyła się 22 grudnia wieczorem. Wśród obecnych znaleźli się: biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz, ks. Bogusław Pitucha – dyrektor Caritas, wicestarosta sandomierski Grażyna Szklarska, przewodniczący Rady Miejskiej Andrzej Bolewski, a także mieszkańcy schroniska oraz podopieczni placówek Caritas. Przy śpiewie kolęd, który prowadziła Wspólnota „Przyjaciele Oblubieńca”, figurka Dzieciątka Jezus została przeniesiona do szopki przez dzieci wcielające się w role Maryi, Józefa oraz aniołów. Następnie Biskup Sandomierski odmówił modlitwę, po czym przybyli na koniach Trzej Królowie i oddali pokłon Dzieciątku. Inaugurując żywą szopkę, bp Krzysztof Nitkiewicz wyjaśnił jej sens.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję