Dyskusja o Ukraińcach na nowo ożyła po tym, jak prezydent Karol Nawrocki zawetował ustawę, która przedłużała m.in. świadczenia 800 plus także dla niepracujących uchodźców zza naszej wschodniej granicy. Pomijając fakt etycznej oceny tego politycznego posunięcia, okazało się, że 88% Polaków popiera weto prezydenta bez względu na to, jakie mają sympatie polityczne. Dlatego też postulat ten był podnoszony w kampanii wyborczej również przez kandydata Koalicji Obywatelskiej. – Nawet 90% ludzi może się mylić, jeśli ma podane złe dane. Nie mamy bowiem rzetelnych informacji o tym, że jest jakaś duża grupa ludzi, która wykorzystuje program 800 plus i mieszka np. na Ukrainie – uważa red. Agnieszka Romaszewska-Guzy, była szefowa telewizji Biełsat.
Z danych ZUS wynika, że świadczenie 800 plus pobierało na starych zasadach 224 tys. ukraińskich dzieci, co obciążało nasz budżet na 2,6 mld zł. Z drugiej strony mamy całą serię zysków, bo prawie 80% uchodźców i migrantów z Ukrainy pracuje, płaci podatki, składki do systemu emerytalnego oraz zdrowotnego. Według bardzo ostrożnych danych Banku Gospodarstwa Krajowego, w 2024 r. Ukraińcy zwiększyli wpływy do polskiego budżetu, po odliczeniu pozostałych świadczeń, o 15,1 mld zł. Bilans jest więc jednoznacznie dodatni, bo na każdą złotówkę wydaną na rzecz Ukraińców przypada zwrot 5,4 zł z ich podatków i składek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ciężko pracują
Reklama
Polska jest najbardziej przyjaznym miejscem dla pracujących Ukraińców. Tak było przed wybuchem pełnoskalowej wojny w 2022 r. i tak jest obecnie. Dla porównania – w Niemczech też jest ponad milion ukraińskich uchodźców i migrantów, ale tylko 30% z nich pracuje, a w Polsce ten wskaźnik sięga prawie 80%, czyli prawie 800 tys. Ukraińców opłaca składki do ZUS oraz inne podatki. Jest to największy wskaźnik w porównaniu z innymi krajami, do których wyjechali. – Ukraińcy w Polsce nie obijają się, ale ciężko pracują. Niemcy prowadzą u siebie debatę, co zrobić, żeby zbliżyć się do nas z poziomem aktywizacji zawodowej – podkreśla Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego oraz współautor specjalnego raportu na temat wpływu Ukraińców na polską gospodarkę.
Z raportu wynika, że obywatele Ukrainy stanowią ok. 5% wszystkich pracujących w Polsce. Ich obecność znacząco wspiera rynek pracy, zwłaszcza w sektorze przemysłowym, budowlanym, w handlu, usługach oraz transporcie. Napływ migrantów z Ukrainy w dużej mierze pokrywał się z okresem dobrej koniunktury i wzmożonych potrzeb rynku. Napływ nowych rąk do pracy oraz konsumentów, którzy w podatku VAT zasilają nasz budżet, bardzo mocno wpłynął na rozwój całej gospodarki. – Przez ostatnie 2 lata, między 2022 a 2024 r., co dziesiąta jednoosobowa działalność gospodarcza w Polsce była zakładana przez obywatela Ukrainy, a do tego mamy jeszcze zakładane spółki. Łącznie tych wszystkich firm powstało ponad 90 tys. Badania pokazują, że cudzoziemcy mają dużo większą skłonność do ryzyka, inwestycji, rozwijania ryzykownej przedsiębiorczości w porównaniu z rodzimymi przedsiębiorcami – mówi Andrzej Kubisiak.
Więcej kobiet
Reklama
Dziś w Polsce mamy ponad 100 tys. wakatów, czyli pracodawców, którzy nie mogą znaleźć pracownika. Gdyby nie było migrantów i uchodźców z Ukrainy, to brakowałoby ok. miliona pracowników. Nie byłoby miliona płaconych podatków, składek do ZUS, NFZ, wpływów z podatków VAT oraz innych korzyści gospodarczych wytwarzanych przez prawie milionową armię pracowników. – Chodzi o przemysł, budownictwo, handel, usługi i logistykę, czyli największe sektory naszej gospodarki, które dają największy wkład do polskiego PKB. Nasz budżet byłby mniejszy, ale też nie wybudowano by wielu budynków, dróg, nie byłoby części remontów, niektóre sklepy byłyby zamknięte oraz nie dostalibyśmy części paczek zamawianych przez internet. Cudzoziemcy wypełnili pewne luki na rynku pracy, podobnie jak robili to kiedyś Polacy na zachodzie Europy – wskazuje Andrzej Kubisiak.
Dziś trudno sobie wyobrazić handel, usługi hotelarsko-gastronomiczne czy budowlane bez Ukraińców. O ile przed 2022 r. migracja z tego kierunku rozkładała się w miarę równomiernie na mężczyzn i kobiety, to po wybuchu pełnoskalowej wojny kobiety stanowiły aż 76% uchodźców. Według raportu Narodowego Banku Polskiego z końca 2024 r., kobiety mają trudniej na rynku pracy, a ich zarobki są o 25% niższe w stosunku do mężczyzn, bo w Polsce jest duży popyt na ciężką pracę fizyczną. „Duża część uchodźczyń opiekujących się dziećmi poszukuje pracy jedynie na część etatu, co stanowi problem wobec niskiego wykorzystania kontraktów w niepełnym wymiarze czasu pracy w polskiej gospodarce” – czytamy w opracowaniu NBP.
Azjaci wypierają Ukraińców
Reklama
Zwiększona migracja z Ukrainy po pierwszym ataku Rosji w 2014 r. łagodziła w Polsce skutek zapaści demograficznej. Polaków w wieku produkcyjnym zaczęło ubywać, a jednocześnie gospodarka się rozwijała i pojawił się popyt na nowych pracowników. Ten trend jednak wyhamował, bo z jednej strony coraz częściej występują polsko-ukraińskie animozje, a z drugiej – rosną koszty życia nad Wisłą. Pojawiły się również nowe możliwości otwarcia rynku pracy w Niemczech. Zarzut, jakoby Ukraińcy odbierali pracę Polakom, jest mocno nietrafiony, bo według międzynarodowej agencji zatrudnienia Gremi Personal, już nie wystarcza Ukraińców, żeby wypełnić luki w poszczególnych sektorach gospodarki. W 2024 r. liczba Ukraińców zatrudnionych w Polsce zmniejszyła się o 100 tys., co jest pierwszym tak znaczącym spadkiem od czasu nastąpienia pełnoskalowej rosyjskiej inwazji. Na miejsce Ukraińców coraz liczniej przyjeżdżają pracownicy z Azji, szczególnie z Indii, Nepalu i Bangladeszu, którzy w 2024 r. stanowili 60% nowych migrantów zarobkowych w Polsce. Wydano 120 tys. wiz pracowniczych dla obywateli krajów azjatyckich, co jest rekordem w historii Polski. Przykładem mogą być centra dystrybucyjne w regionie łódzkim, gdzie aż 25 tys. Azjatów znalazło zatrudnienie jako magazynierzy i kierowcy ciężarówek, co wypełniło lukę po Ukraińcach.
Przez kilka lat od 2022 r. Ukraińcy byli w Polsce gośćmi na specjalnych prawach z dostępem do świadczenia 800 plus i opieki zdrowotnej. Sytuacja ta była nieszczelna, co doprowadziło do nadużyć, takich jak turystyka medyczna i pobieranie świadczeń na dzieci mieszkające poza granicami Polski. System jest uszczelniany, a świadczenia na dzieci będą uzależnione od podjęcia przez ich rodziców pracy w Polsce. System ten będzie trzeba punktowo wesprzeć, bo zapewne znajdą się np. kobiety wychowujące w Polsce kilkoro małych dzieci, których ojciec zginął na wojnie. Również dyskusja o świadczeniach medycznych dla Ukraińców ma różne oblicza, bo opieka nad polskimi seniorami i chorymi także spoczywa w ukraińskich rękach. – Moja mama w ostatnim roku już czwarty raz jest hospitalizowana i mam dosyć duże rozeznanie np. w warszawskich szpitalach. Z tego, co widzę, liczba pacjentów jest promilem tego, co widzę w liczbie ukraińskich pracowników tych szpitali. Gdyby nie było salowych, pań sprzątających i gotujących z Ukrainy, to warszawski system opieki zdrowotnej chyba całkiem by się zawalił – wyjaśnia red. Romaszewska-Guzy.
Dobrze, że jesteście
Wielka fala uchodźców z Ukrainy do Polski generuje różne problemy i lokalne konflikty społeczne. Masowe osiedlanie się w dużych miastach skokowo wywindowało koszty wynajmu mieszkań oraz podniosło ceny nieruchomości. Na szczęście nikt nie zauważył procesu, by gdzieś w Polsce powstawały ukraińskie enklawy i getta, które mogłyby być przyczyną problemów społeczno-kulturowych, jak to ma miejsce w przypadku migracji z państw islamskich. Dlatego też ukraińscy migranci i uchodźcy są w Polsce wartością dodaną, a ekonomiści ostrzegają, że prawdziwym problemem mogą być zarówno jeszcze większa eskalacja konfliktu na Ukrainie, jak i koniec wojny. Trzy czwarte Ukraińców deklaruje, że chce wyjechać z Polski, gdy tylko zakończy się wojenna zawierucha. Pytanie: kto ich zastąpi?