Smutny to dzień w naszym życiu publicznym - po zakończeniu zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski biskupi wystosowali „Apel o szacunek dla Papieża Polaka”, pisząc dosadnie, że
potrzeba dużo złej woli, by nie zauważyć ogromnego bogactwa dobra, które jest owocem jego niezwykle pracowitej i twórczej posługi na Stolicy Piotrowej oraz wkładu, jaki wniósł w pozytywne przemiany w Polsce.
Że potrzeba złej woli – to delikatnie powiedziane. Można by to określić dosadniej. Ale nie o słowa tu chodzi. Raczej o odpowiedź na pytanie, co się z nami stało, że Kościół musi reagować na „nieustannie powtarzające się w naszej Ojczyźnie próby zdyskredytowania papieskiego autorytetu” i przypominać, że
Pomóż w rozwoju naszego portalu
takie działania są niesprawiedliwe i krzywdzące, zwłaszcza że wymierzone są w człowieka, któremu nie tylko Kościół i nasz Naród, ale także cały świat tak wiele zawdzięcza.
Papież Jan Paweł II Polaków i Polskę kochał chyba jak nikt inny. „To jest moja matka, ta Ojczyzna!”- wołał. To są moi umiłowani Rodacy!” – mówił. Stąd pierwszym gestem Papieża, który przybywał z pielgrzymką do Ojczyzny, był zawsze pocałunek polskiej ziemi, „ojczystej ziemi”, jak mówił. Czynił to „przez cześć dla synów i córek tej ziemi”. Przypominał o wierności „całemu temu dziedzictwu, któremu na imię Polska”. Przywoływał w tym kontekście postacie polskich świętych, narodową historię, tradycję, również dzieła polskiej literatury pięknej – najczęściej chyba jego ukochanych romantyków: Mickiewicza, Krasińskiego, Norwida. To wszystko wpisywało się w jego pojęcie dziedzictwa. Było mu ono zresztą bliskie od czasów młodości. Jeszcze jako kard. Karol Wojtyła pisał w poemacie z 1974 roku pt. Myśląc Ojczyzna:
Ojczyzna – kiedy myślę – wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam, / mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica, która ze mnie przebiega ku innym, / aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas: / z niej się wyłaniam… gdy myślę Ojczyzna – by zamknąć ją w sobie jak skarb.
Reklama
Czy pomyślał kiedyś, że jego Rodacy będą chcieli go wydziedziczyć? Że go będą opluwać aż Kościół będzie musiał stawać w jego obronie? Że w swojej Ojczyźnie będzie poniewierany i wyszydzany jako bohater memów albo fałszywych insynuacji? I to nawet przez te pokolenia, które pamiętają jeszcze wybór Karola Wojtyły w 1978 roku i przełomowe papieskie pielgrzymki, podczas których tak bardzo zabiegali o spotkanie z Ojcem Świętym nawet niewierzący.
Kościół w Polsce broni dziś św. Jana Pawła II przed jego własną Ojczyzną – to nie jest tylko smutny paradoks, ale duchowa diagnoza polskiej duszy. To, co winno być wdzięczną pamięcią pokoleń – także tych, które przyjdą po nas, zmodyfikowało się i przemieniło w proces sądowy, w którym występuje oskarżyciel, sędzia i wykonawca wyroku – wypowiadanego po polsku.
Papieżowi naprawdę nic już nie trzeba; to my potrzebujemy jego słów, jego nauczania, nadziei, którą nam nieustannie dawał. Stąd, apel polskich biskupów dobitnie ujawnia dramat współczesnej Polski: Jan Paweł II, Papież, którego imię brzmiało w sercach milionów Polaków z dumą, wymaga zorganizowanej obrony w swoim własnym kraju. Niegdyś przywódca duchowy, przewodnik, ambasador wolności i godności człowieka, teraz dla wielu jest… nikim. Podważa się jego autorytet, poddaje się go medialnemu linczowi, fałszuje życiorys w poszukiwaniu sensacji, przekreśla przesłanie. To pokazuje, że dziś toczy się bitwa o polską „pamięć i tożsamość”, by użyć słów tytułu książki Jana Pawła II.
Można jeszcze zadać pytanie, wierząc w świętych obcowanie, co Ty na to, święty Janie Pawle II, że Kościół w Polsce musi Cię bronić przed… samymi Polakami? Chrześcijańska perspektywa może być tylko jedna - pozostaje modlitwa w myśl słów litanii: Janie Pawle II, módl się za nami.
O cud przemiany polskich serc i umysłów.
