Reklama

Aspekty

Tydzień do świąt, ratunku!

To nie jest przewodnik po tym, jak w siedem dni zorganizować rodzinne przyjęcie. To propozycja dla wszystkich, którzy w komercyjnej atmosferze świąt Bożego Narodzenia zapomnieli lub nie mieli czasu, by pomyśleć o duszy…

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Adwent, słyszeliśmy to zapewne wielokrotnie, jest czasem radosnego oczekiwania. Czekanie ma to do siebie, że się wypatruje kogoś lub czegoś, że się na to spotkanie przygotowuje. Zwłaszcza, gdy jest to ktoś dla nas ważny. Z każdym dniem ekscytacja wzrasta. Tak jak zakochany mężczyzna czeka na ukochaną, tęskni, wypatruje, myśli, jak ją przywitać, co może dać w prezencie lub czym ją poczęstować. Podobnie i tutaj wypatrujemy Kogoś, czekamy na Jezusa, Tego, który jest dla nas najważniejszy. Kościół daje nam możliwość przeżywania oczekiwania na Jego przyjście – to pierwsze, gdy dokonało się narodzenie Boga w ludzkiej naturze i je wspominamy i możemy wczuć się w sytuację wszystkich, którzy oczekiwali Chrystusa, i to drugie, które jest faktycznie przed nami – Jego ostateczne przyjście na końcu czasu, czyli Paruzję. Warto ten czas przeżyć owocnie, intensywnie duchowo. Jest to trudne, gdy od 3 listopada wszędzie widzi się już choinki, bombki, czekoladowe mikołaje i inne świąteczne ozdoby i słodkości. Trudno w tej komercyjnej atmosferze niby-świąt zająć się duszą. Wszystko przypomina nam o tym, ile jeszcze musimy zrobić: odplamić obrus, znaleźć prezenty, udekorować mieszkanie, przygotować potrawy na spotkania opłatkowe – we wspólnocie, w klasie naszego dziecka czy w pracy. Jak tu nie zacząć kupować, gdy wszystko do nas krzyczy: „Jestem takie piękne i błyszczące, weź mnie do domu!”. I w tym naszym codziennym pędzie, do którego jeszcze dochodzą przygotowania świąteczne, zapominamy o pięknym czasie oczekiwania. O rozmowach z Jezusem. To naprawdę intrygujące, że mogę rozmawiać z Tym, który już jest, a przecież dopiero ma przyjść… Mogę rozmawiać z Maryją, wczuć się w to, co przeżywała, gdy czekała na dzień porodu. O czym wtedy myślała? Co w tym czasie robił Józef, jak się przygotowywał do roli ojca, czy rozumiał, że dziecię jest Mesjaszem? Mogę wczuć się w tęsknotę tamtych ludzi, którzy oczekiwali wyzwolenia – jak wielkie musiało być ich pragnienie ujrzenia Syna Bożego. Do świąt zostały niecałe dwa tygodnie, to dużo i mało. Warto odpuścić na chwilę pęd za prezentami i zadaniami w pracy. Teraz jest mój czas z Jezusem. Nie jutro, ale dziś. W przeżyciu świąt nie pomogą przygotowania do wieczerzy wigilijnej bez przygotowania serca na przyjście Pana. Każdy dzień Adwentu niesie nam nowe treści, zwłaszcza w czytaniach mszalnych. Do 16 grudnia włącznie Pismo Święte przygotowuje nas na ostateczne przyjście Chrystusa, słuchamy proroków, psalmów pełnych tęsknoty. 17 grudnia zacznie się drugi okres w Adwencie, gdzie już bezpośrednio wsłuchujemy się w czytania zapowiadające narodziny Jezusa.

Czuwanie

W oczekiwaniu na Maleńkiego, w pogłębieniu naszej żywej relacji z Nim, mogą pomóc Roraty, czyli Msze św. ku czci Najświętszej Maryi Panny. Zaczynają się nad ranem, gdy jeszcze jest ciemno, zwykle około 6. Tradycją jest, że wtedy do kościoła wierni przychodzą z lampionami (i to nie tylko dzieci), z zapalonym światłem, które jest znakiem, że jestem gotowy, że czekam – jak w przypadku ewangelicznych panien roztropnych, które czuwały, by móc się spotkać z Panem. To też znak Chrystusa, który jest światłością rozjaśniającą wszelkie ciemności. Znak, że chcemy tę Światłość przyjmować i nieść innym, świadczyć o niej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Bardzo maryjnie przeżywam ten czas – mówi Elżbieta Kozakiewicz, która codziennie przychodzi na Msze św. roratnie na 6 rano do kościoła pw. Stanisława Kostki w Zielonej Górze. – Jest tyle spraw, których nie mogę ogarnąć, a te Msze św. roratnie pomagają mi je oddać Matce Bożej. Myślę, że to pomoże mi z większym spokojem podejść do świąt, bo wiem, że nie jestem z tym sama.

Reklama

Na Mszy św. roratniej można spotkać wiernych w każdym wieku. – Chodzę codziennie na Roraty, bo to inna, wyjątkowa forma spotkania z Bogiem. Nie ma tego przez cały rok, Adwent jest raz i można jakoś inaczej przeżyć przygotowania do świąt – mówi Adam, uczeń technikum. – Na początku jest walka o to, by rano wstać, a potem Bogu oddaję ten poranek i Mszę, i dobrze jest tak zacząć z Nim dzień. A na lekcjach nie zasypiam – dodaje. Są też studenci, osoby w starszym wieku i rodziny. – Synek nas zmotywował, bo bardzo chciał przyjść – mówi Agnieszka Makarska. – Chcemy się przygotować do świąt. W zeszłym roku też chodziliśmy na Roraty i faktycznie dzień jest inny wtedy, inaczej się go przeżywa, wcale człowiek nie jest zmęczony, tylko odwrotnie, bo się ładuje akumulatory, żeby mieć więcej siły – wyjaśnia, a Kacper dodaje: – Nie miałem żadnych problemów ze wstaniem – mówi cały podekscytowany, wymachując lampionem.

Kościół jest codziennie prawie pełen. – W trudzie rodzą się wielkie sprawy, w trudzie rodzili się wielcy święci i my także w trudzie rodzimy łaskę Bożą w nas – mówi ks. Paweł Terzyk, wikariusz parafii. – Roraty są po to, by się uświęcać. To jest pewien wysiłek duchowy, nie żarty, a konkret. Jeśli człowiek rano wstaje, to jest zmęczony, ale wie, że nie idzie do sklepu, ale na spotkanie z Bogiem – dodaje.

Komu trud wstawania przed 6 wydaje się heroizmem, może po prostu pójść na wieczorną Mszę św. Jeśli jednak robimy tak zawsze niezależnie od okresów liturgicznych warto może podjąć wysiłek zmiany, by doświadczyć innego rodzaju spotkania z Panem w kościele.

Zatrzymanie

Innym sposobem na duchowe przygotowanie się do świąt może być udział w parafialnych rekolekcjach lub rekolekcjach tematycznych organizowanych przez zgromadzenia zakonne lub wspólnoty. Młodzież i dzieci w tym czasie uczestniczą w rekolekcjach szkolnych.

Reklama

W wielu parafiach rekolekcje zaczynają się w III niedzielę Adwentu. – Przede wszystkim chodzi o to, by się zatrzymać, posłuchać Boga i swego serca. W świecie, który jest hałaśliwy, trzeba się przebijać przez pewien rodzaj marketingu, stanąć i powiedzieć tak: „Ten czas, Panie, jest dla Ciebie i dla mnie”. Bóg mówi do nas przez swoje Słowo, danego kapłana, poznajemy jakąś prawdę wiary, przygotowujemy się do świąt przez przygotowanie do rekolekcyjnej spowiedzi św. – mówi ks. Paweł.

Kto nie ma możliwości skorzystania z takiej formy, może spróbować posłuchać rekolekcji lub rozważań adwentowych w Internecie. Codzienne rozważania pod jedną nazwą: „Szukając nadziei” proponują ojcowie franciszkanie. Są to krótkie (ok. 6 minut) komentarze o. Tomasza Szymczaka nagrywane w Rzymie. Można je znaleźć na stronie internetowej franciszkanie.tv. Inną propozycją internetowych rekolekcji adwentowych jest przygotowany przez o. Adama Szustaka i muzyka Roberta „Litzę” Friedricha cykl zatytułowany: „Wilki dwa”. Twórcy opowiadają o relacji dobra i zła, o tym, co dzieje się w świecie fizycznym i duchowym, gdy przychodzi Chrystus – „dobry wilk”, pokonujący „złego wilka” – szatana oraz o toczonej przez nich walce o każdego człowieka. Tych rekolekcji on-line można posłuchać m.in. na stronie langustanapalmie.pl. – Słucham w biegu, jedząc obiad, między pracą a studiami. To są jedyne rekolekcje, na których będę – mówi Paulina Zapasek, która przebywa we Włoszech w ramach studenckiego programu Erasmus. – W „Szukając nadziei” podoba mi się, że są z Rzymu, a na serio to spokój ojca, który je prowadzi. Który w prosty i oczywisty sposób, rozważając czytania i Ewangelię z dnia, pokazuje, jak dostrzec nadzieję, jak o nią prosić.

Reklama

W „wilkach” ani ojciec ani „Litza” nie owijają w bawełnę. Krótko i na temat. – To jest ogromny plus obu tych rekolekcji: krótkość i regularność w pojawianiu się na stronie – podkreśla Paulina.

Spotkanie

Niezależnie od tego, czy korzystamy z powyższych form przeżywania Adwentu, jednym z najważniejszych jest spotkanie z Panem w Słowie Bożym. Jak mówi św. Paweł w Liście do Rzymian: „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym, co się słyszy, jest Słowo Chrystusa”. Tylko z przebywania z Bogiem, w dialogu, tworzy się nasza z Nim relacja. Gdy słuchamy Boga i odpowiadamy, gdy Mu towarzyszymy, wtedy rodzi się w nas miłość do Niego.

A o miłość trzeba dbać nieustannie, rozwijać ją. Nie można raz Boga spotkać, raz Go pokochać i nic z tym dalej nie robić. To jakby zakochani po ślubie przestali o siebie dbać, ze sobą rozmawiać, słuchać się wzajemnie, poznawać swoje pragnienia i oczekiwania. Wtedy staliby się sobie obcymi. Jeśli spotkałem Jezusa, muszę, chcę zabiegać o kontakt z Nim. Każdego dnia. Właśnie w Słowie Bożym i sakramentach. – W tym roku polecam sobie, ale też innym ludziom Słowo Boże, żeby ono nas prowadziło – mówi ks. Paweł Terzyk. – I nie musimy szukać jakichś fragmentów, ale niech to będzie Słowo z dnia: I czytanie, Ewangelia. A te adwentowe czytania otwierają nam przestrzeń spotkania z nowo narodzonym Mesjaszem. Dzień po dniu odkrywamy coś nowego – zachęca. Czytania proponowane przez Kościół w tym okresie pozwolą nam lepiej poznać kim jest Ten, który przychodzi.

Serce

Wiemy też, że „wiara jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie” (Jk 2, 17). Miłość bez czynów miłości podobnie. Do czynnej miłości wzywa nas Ten, który przychodzi. Miłość jest powodem Jego przyjścia na świat i nikt piękniej nie pokazał, na czym ona polega. Na Chrystusie się wzorujemy, na Jego uniżeniu i pragnieniu bycia oparciem dla wszystkich. Może formą przygotowania do świąt będzie zastanowienie się, do kogo ja powinienem pójść. Z kim porozmawiać? Kto potrzebuje przebaczenia, towarzystwa, pomocy materialnej, ciepłego spojrzenia? – Słowo Boże i dobre uczynki to podstawa nie tylko w Adwencie, ale i w całym życiu – konkluduje ks. Paweł.

2013-12-12 10:54

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kościół w życiu towarzyskim

Niedziela wrocławska 50/2011

[ TEMATY ]

świadkowie wiary

adwent

BOŻENA SZTAJNER

Ciekawi mnie, ilu Czytelników zgodzi się z twierdzeniem, że poza przekazywaniem wiary w ramach wspólnoty Kościoła domowego, drugim kręgiem apostolskiego oddziaływania na każdego człowieka jest jego szeroko rozumiane życie towarzyskie. Skąd taki wniosek? Skoro na niedzielną Eucharystię uczęszcza w Polsce przeciętnie co trzeci katolik, a nawet w tej grupie tzw. dominicantes nie wszyscy gotowi są słuchać nauczania Magisterium i według zasad wyznawanej wiary układać swoje życie (odłam tzw. „ale-katolików”), zatem pozostaje do dyspozycji najskuteczniejsza w dziejach ludzkości metoda apostolska: bezpośredni kontakt człowieka z człowiekiem. Zauważmy, że od tego się zresztą w misji głoszenia Ewangelii zaczęło! Proszę przeczytać chociażby teksty Ewangelii, opowiadające o tym, w jaki sposób trafili do Pana Jezusa Apostołowie: Piotr, zachęcony przez swego brata Andrzeja i Natanael, zachęcony skutecznie przez Filipa. I przypomnijmy sobie, w jaki sposób wiara stała się naszym udziałem, komu zawdzięczamy swoją ewangelizację do tego stopnia, że dziś… czytamy tygodnik katolicki „Niedziela”? Nie jest prawdą, że współczesnych ludzi nie interesuje wiara, Kościół, moralność, zbawienie, świętość itd. Jest natomiast prawdą, że wielu ludzi otrzymuje przekaz wiary zakłamany, niekompletny, niepotwierdzony świadectwem życia głosicieli (nawet rodziców). Jest prawdą, że bardzo wielu zatruło swego ducha poprzez wchłanianie nieprawdziwych, nienawistnych i oszczerczych informacji laickich mass mediów. Jest prawdą powszechna i totalna ignorancja religijna wielu ochrzczonych (mimo wielu lat katechizacji!). Jest prawdą, że spotykamy osoby poranione przez życie (często na własne życzenie) lub/i zrażone zachowaniem duchownych. Jest prawdą, że uznaliśmy sprawy wiary za absolutnie prywatne do tego stopnia, że nie godzi się o nich rozmawiać nawet z własnymi dziećmi („będzie dorosła (y), niech sam (a) zdecyduje”). Kto i w jaki sposób do tych wszystkich ludzi dotrze, skoro dla księdza (katechety, publikacji katolickich) drzwi ich domów i serc są zamknięte? I kto im pomoże odnaleźć, poznać i pokochać Pana Jezusa, a potem pójść Jego śladami? Odpowiedź jest jasna: tylko katolicy świeccy, świadomi swojej wiary i odpowiedzialni za mandat Chrystusa: Idźcie i nauczajcie! Zobaczmy to na konkretnym przykładzie. Do szpitalnego pokoju, w którym korzystałem z usług medycznych, wprowadzono starszego ode mnie pacjenta. Pielęgniarka lojalnie uprzedziła go, że będzie musiał dochodzić do zdrowia w towarzystwie księdza. Oględnie mówiąc, mój towarzysz niedoli nie przyjął tego faktu z radością, czemu zresztą dawał wyraz już „na dzień dobry”. Stopniowo jednak łagodniał w swych wypowiedziach pod adresem Kościoła i jego duchownych, wchodząc niepostrzeżenie w opowieść o niewesołych losach własnej rodziny. W piątym dniu naszego „razem” wyraził gotowość wyspowiadania się, ale przeszkodą był dla niego… brak kratek w pokoju! Gdy zaproponowałem, że spowiedź jego przyjmę przez „szprychy” szpitalnego łóżka - zgodził się z chęcią! W niedzielę przystąpił do Komunii św., a w poniedziałek wypożyczył sobie (bez mojej wiedzy) kapłańską Liturgię Godzin (tzw. brewiarz - ok. 2000 stron), którą zwrócił mi wieczorem z komentarzem: „Księże, dobra książka!”. Na to wyznanie przyszło mi czekać niemal tydzień. Skąd kapelan szpitalny ma mieć aż tyle czasu dla pacjentów? Jeśli sam pacjent jest (z różnych powodów) „oporny” na zachęty do korzystania z sakramentów św., to jasne, że bez aktywnej postawy jego otoczenia sprawa będzie przegrana (oczywiście patrząc tylko po ludzku). Wybrałem ten przykład choćby dlatego, że to właśnie przez szpitalne łóżka biegnie często decydująca o wieczności linia frontu, na którym toczy się walka o nieśmiertelne ludzkie dusze. Jeśli otoczenie chorego nie zadba o to, co najważniejsze - ten grzech zaniedbania obciąży ich sumienie, a chorego (umierającego) pozbawi łaski, która jest do zbawienia każdemu z nas koniecznie potrzebna. Wydarzenie, jakim było obiecane przez Pana Jezusa Zesłanie Ducha Świętego pokazało, że uczniowie Pana otrzymali dar języków, który pozwala dotrzeć do każdego człowieka na świecie ze zbawczym orędziem. W oparciu o osobiste spotkania z Jezusem, o zdobytą wiedzę religijną, inteligencję, znajomość spotkanych ludzi zagubionych religijnie czy niewierzących - spełniać uczynki miłosierne wobec ich dusz: nieumiejętnych pouczać, wątpiącym dobrze radzić, grzesznych napominać itd. Nie da się ukryć, że przy biesiadnych stołach, podczas podróży, oczekiwania w kolejkach prędzej czy później podejmowane są tematy religijne, wywoływane najrozmaitszymi wydarzeniami; grzechem zaniedbania po stronie katolika z prawdziwego zdarzenia będzie wtedy milczenie czy brak wyraźnego świadectwa dawanego Chrystusowi. Pozostaje tylko kwestia sposobu prowadzenia rozmowy i argumentacji: odważnie, z szacunkiem dla rozmówcy, z panowaniem nad emocjami, z dobrze umotywowanymi argumentami, wreszcie - z miłością.
CZYTAJ DALEJ

Jelenia Góra: 20 grudnia pogrzeb tragicznie zmarłej 11-letniej Danusi

2025-12-18 09:23

[ TEMATY ]

pogrzeb

PAP/Krzysztof Ćwik

Msza św. za duszę zmarłej tragicznie 11-letniej Danusi, a następnie jej pogrzeb odbędzie się 20 grudnia, w sobotę w kaplicy na Starym Cmentarzu Komunalnym w Jeleniej Górze. Poinformował o tym Prezydent Jeleniej Góry Jerzy Łużniak. W tym dniu ustanowił też żałobę na terenie miasta Jelenia Góra. Prezydent Miasta zwraca się do mediów z apelem o uszanowanie prywatności ceremonii pogrzebowej.

"W związku z tragicznymi okolicznościami śmierci 11-letniej Danusi, która zginęła 15 grudnia 2025 roku, ustanawiam sobotę, 20 grudnia 2025 roku, dniem żałoby na terenie Miasta Jelenia Góra. Zwracam się z apelem do organizatorów wszelkich imprez rozrywkowych, wydarzeń kulturalnych i sportowych o rozważenie ich odwołania lub przełożenia. Msza Święta za Duszę Zmarłej odbędzie się w sobotę o godz. 12:00 w kaplicy na Starym Cmentarzu Komunalnym w Jeleniej Górze, natomiast pogrzeb odbędzie się bezpośrednio po zakończeniu ceremonii żałobnej. Zgodnie z wolą Rodziny Zmarłej proszę o uszanowanie prywatności i nieobecność mediów podczas ceremonii pogrzebowej. Łączę się w bólu z Rodziną i Bliskimi Zmarłej" - napisał prezydent Jeleniej Góry na Facebooku, gdzie zamieścił też nekrolog tragicznie zmarłej nastolatki.
CZYTAJ DALEJ

Wigilia WSD Archidiecezji Krakowskiej

2025-12-18 23:24

Biuro Prasowe AK

- Prosimy, aby święte postaci Maryi i Józefa były dla nas wzorem otwarcia się na Boży głos i przyjęcia tego głosu z żywą wiarą, w duchu posłuszeństwa i nieskończonego zawierzenia. Po to, aby jeśli Pan Bóg tak chce, przez Waszą, drodzy alumni, przyszłą pracę kapłańską w ludzkich sercach w XXI wieku mógł ciągle narodzić się Chrystus – mówił abp Marek Jędraszewski podczas Mszy św. w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Krakowskiej.

Rektor Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej, ks. Robert Woźniak powitał na początku abp. Marka Jędraszewskiego w seminaryjnej wspólnocie, wskazując na tajemnicę Bożego Narodzenia jako spotkania „nieba z ziemią”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję